2011/10/26

Yosemite; Tuolomne Meadows















so, we arrived to Yosemite National Park, one of the key destinations of our trip. we chose the Tuolomne Meadows as the first campground and it was a good choice. we got a little plot just next to the river with a table and a bonfire place. and--the obligatory anti-bear-box.
the first evening we were a little bit surprised to see other people in gloves, warm hats, puff jackets and sweaters... remember, the day before we were sweating in enormous heat! and, when you go to California (sunny California!), what you take is your surf gear and sunglasses, not wool hats and gloves! what we did not realise before leaving home was that besides -82m below sea level we are also going to be 8 600 ft (2 600m--and this is the altitude of the campground, we were about to climb higher than that!) above sea level, in real mountains in mid-September. as a result we were freezing as soon as the sun set!we slept in four layers of clothing, almost everything we had (mostly shorts and t-shirts;-). in fact, in two weeks time they were closing the park for the winter season!
but--there was a second reason we were shaking while lying in your little tent. bears, the Blue-51 in particular. Blue-51 is on young naughty bear who comes to the campground every night! he was not afraid of anything. we heard that bears live in Yosemite but we didn't expect them to live in such a "symbiose" with humans. well, this "symbiose" means they use humans as pantry. hence the 4mm thick steel boxes with fancy locks to store anything producing any scent. leaving any such things outside is subject to hundreds of dollars fine stated by California law. anyway, as soon as we went to sleep we heard people shouting and banging on pots and pans to scare the bear off, just a few steps away from us! quite an experience, even without really encountering the bear.
that was our first night in the wilderness:-)

tak wiec dotarlismy do Parku Narodowego Yosemite, jednego z glownych celow naszej podrozy. jako nasz pierwszy kamping wybralismy laki Tuolomne i to byl dobry wybor. dostalismy nasze miejsce tuz obok rzeki ze stolem i miejscem na ognisko. no i obowizakowa skrzynka przeciwko niedziwiedziom.
pierwszego wieczoru zaskoczyl nas widok ludzi poubieranych w rekawiczki, czapki, puchowe urtki i swetry. przeciez poprzedniego dnia smazylismy sie w niewiarygodnym skwarze! przeciez jadac do Kaliforni (slonecznej Kaliforni!), zabiera sie ze soba sprzet do surfingu i okulary przeiwsloneczne, nie welniane czapki i szaliki! nie zdalismy sobie sprawy przed wyjazdem, ze poza zejsciem 82m ponizej poziomu morza bedziemy tez w prawdziwych gorach, 2 600m nad poziomem morza (wysokosc, na ktorej lezal kamping, a mielismy wejsc jeszcze wyzej!), w srodku wrzesnia. w rezultacie, zamarzalismy jak tylko zaszlo slonce. palismy w czterech warstwach ubran, niemal wszystkim co mielismy (glownie szrtach i koszulkach;-). jak sie pozniej dowiedzielismy, za dwa tygodnie mieli zamknac park na sezon zimowy!
ale byl tez inny powod, z jakiego drzelismy w nocy w naszym malym namiocie. niedzwiedzie, a w szczegonosci Niebieski-51. Niebieski-51 jest bezczelnym mlodym niedzwiadkiem, ktory co noc przychodzi na kamping, ni boi sie niczego. wiedzielismy, ze w Yosemite zyja niedzwiedzie, al enie spodziewalismy sie, ze zyja z ludzmi w takiej 'symbiozie'. 'symbioza' ta polega na tym, ze traktuja ludzi jak spizarnie. stad skrzynki, ze stali 4mm grubosci, ze skomplikowanymi zamkami, w ktorych nalezy chowac wszystko co wydziela jakikolwiek zapach. zostawienie czegokolwiek takiego poza skrzynka, moze kosztowac ustanowiona przez kalifornijskie prawo kare kilkuset dolarow. w kazdym razie, jak tylko polozylismy sie spac, slyszelismy ludzi krzyczacych i dzwoniacych garnkami, zeby go odstraszyc, niemal tuz kolo naszego namiotu. prawdziwe przezycie, nawet nie stajac z niedzwiedziem oko w oko!
taka byla nasza pierwsza noc w dziczy:-)

No comments:

Post a Comment